Fairy Tail
Recenzja
Tom dwudziesty siódmy obfitował w widowiskowe potyczki między członkami Fairy Tail a intruzami z mrocznej gildii, a jego kontynuacja nie zwalnia tempa. Początkowe porażki czarnych charakterów spowodowały, że do akcji wkroczyli najsilniejsi z nich, pomijając samego mistrza. O potędze wroga niech świadczy fakt, że nawet Cana, której ostatecznie udało się wykonać egzaminacyjne zadanie i z błogosławieństwem Mavis Vermilion poznać potężne zaklęcie „blasku wróżek”, jest całkowicie bezradna. W tak trudnych chwilach można liczyć tylko na kamratów, zarówno przybywających osobiście, jak i wspierających duchowo. Rolę posiłków wyrównujących szanse pełni przede wszystkim Gildarts, który pojawia się w ostatniej chwili, by uratować młodzież. Po raz kolejny pokazuje przy okazji, że bez wątpienia zasługuje na miano najsilniejszego maga gildii i dobrze, że autor tak rzadko odwołuje się do jego osoby. Z takim sojusznikiem Natsu wraz z przyjaciółmi mieliby na każdej wyprawie zbyt ułatwione zadanie.
W tym samym czasie Freed i Bickslow przybywają na odsiecz drugiej będącej w tarapatach grupie. Choć nie mogą się równać z Gildartsem, nie należą do wymoczków i błyskawicznie zapędzają wroga w kozi róg. Ich wcześniejsze poczynania autor najwyraźniej ograniczał, bo walcząc z członkami własnej organizacji, czy to w ramach egzaminu, czy też z powodu różnicy poglądów, nigdy nie szli na całość, a wręcz celowo się podkładali. Pozbawiani jakichkolwiek dylematów i zdeterminowani, by chronić towarzyszy, udowadniają, że Laxus wcielił ich swego czasu do swej gwardii przybocznej nie tylko ze względu na osobistą sympatię.
Ostatnią walką w tej części mangi jest starcie Erzy i Azumy. Następuje w momencie, gdy mające przewagę nad mroczną gildią posiłki nagle popadają w tarapaty. Niecny plan Hadesa zakładał bowiem obalenie rosnącego pośrodku wyspy potężnego drzewa, które otaczało członków Fairy Tail magią ochronną i wzmacniało ich siły. Bez jego wsparcia szala zwycięstwa przechyla się ponownie na stronę Grimoire Heart. Erza jest jedyną osobą, która może zapobiec tragedii, i choć wydaje się stawać do walki w pojedynkę, wspierają ją dziesiątki kamratów z gildii, dając moc potrzebną do odniesienia zwycięstwa.
W cieniu tych dramatycznych wydarzeń rozgrywają się nie mniej ważne knowania. Ultear usiłuje przekonać Greya, by stanął do walki z Hadesem, a jej samej pozwolił opuścić wyspę wraz z Zerefem. Dziewczyna twierdzi, że zamierza ukryć go gdzieś daleko, tak aby nikt nie zdołał wykorzystać jego mocy do niecnych celów. Nie trzeba być mistrzem dedukcji, by zorientować się, że jej motywacja jest wątpliwa, a prawdziwy cel o wiele mniej szlachetny.
W odróżnieniu od poprzedniego tomu, tym razem na materiały dodatkowe zostało niewiele miejsca, co ograniczyło zawartość do zwyczajowego posłowia, galerii prac i pogadanek. Te ostatnie są o tle ciekawe, że uchylają rąbka tajemnicy tworzenia kolorowych ilustracji w cyfrowej formie. Dla osób zaznajomionych z Photoshopem i innymi narzędziami graficznymi nie będzie to nic nowego, osoby mniej obeznane w temacie mogą nie tylko zaspokoić ciekawość, ale i w uproszczonej wersji zrozumieć stopień skomplikowania kolorowych stron.