Oh! My Goddess
Recenzja
W tomie tym ponownie na Ziemi pojawia się nie widziana tu już od dość dawna Peorth. Bogini cierpi cały czas skutki odmładzającego zaklęcia Welspera, więc jak łatwo się spodziewać, jej wizyta nie jest towarzyskimi odwiedzinami, a ma na celu przywrócenie jej do normalnego wieku. Niestety sprawa nie jest prosta i wymaga zwrócenia się o pomoc aż do Hild, władczyni Piekieł.
Zeszyt ten jest kolejną częścią, drążącą poboczne wątki. Widać po nim wyraźnie, że autor przekonany jest, że aby przykuć uwagę czytelnika, wystarczy co jakiś czas wrzucać nowe postacie, a nie wymyślać jakieś tam fabuły i zwroty akcji. Niestety nawet najbardziej zagorzały i tolerancyjny fan serii po 20 tomach będzie miał już dość takiego traktowania. Odcinek ten jest kolejnym, nie wnoszącym wiele wydaniem Boginek.
Na domiar złego zmienia się też jego forma wydawnicza. Papier, druk czy tłumaczenie nadal prezentują ten sam, wysoki poziom, lecz po kilku tomach liczących sobie ponad 200 stron otrzymujemy zeszyt o objętości zaledwie 160, co niestety musi sprowadzać się do gorszej jego oceny.
Czy polecam ten odcinek? Jego główna wada polega na tym, że właściwie w niczym nie różni się od części poprzednich. Po przeczytaniu takiej masy kartek kolejne rozdziały o tym samym po prostu muszą zostać uznane za wtórne i nieciekawe.