Oh! My Goddess
Recenzja
Cały tom czterdziesty szósty Oh! My Goddess opisuje proces sprawdzania siły miłości łączącej Keiichiego i Belldandy. Najpierw obserwujemy wydarzenia w Bramie Sądu. Razem z bohaterami oglądamy narodziny uczucia między boginką wyboru, zamieszkującą ukryte w lesie jezioro, a zwykłym człowiekiem – wędrownym bardem, rozwój tej relacji, a w końcu zakończenie ich wspólnej historii. Jest to piękna i romantyczna, a zarazem przejmująca i smutna opowieść, która porusza serca Keiichiego i Belldandy. Ma im dać do myślenia, pokazać, że związek boginki i człowieka prawdopodobnie będzie miał tragiczny finał. Jednak oni we wszystkim potrafią dostrzec dobro i, co zapewne dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, decydują się razem iść przez życie. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że przejście przez Bramę Sądu wystarczy, by mogli żyć długo i szczęśliwie. Przecież do końca zostały jeszcze dwa tomy. Na ich drodze pojawia się kolejna przeszkoda. Osoba za nią odpowiedzialna dla jednych czytelników może być zaskoczeniem, dla innych naturalną koleją rzeczy po bohaterce, która pojawiła się w poprzedniej części. Swoją drogą ciekawe, czy będzie nam dane zobaczyć jego prawdziwą postać. Nowy egzamin korzysta z motywów, które autor lubi najbardziej. Zadaniem Keiichiego jest dojechanie na motorze po bardzo skomplikowanej trasie do Belldandy w ciągu trzech minut. Ma na to trzy próby.
Tempo akcji w opisywanym tomie wyraźnie zwalnia, choć wcale nie robi się przez to nudno. Amatorzy wątków miłosnych powinni być zadowoleni. Poznajemy kilka kolejnych szczegółów dotyczących związku głównych bohaterów, a zwłaszcza ich sposobu myślenia, a także zupełnie nową parę zakochanych. Przy czym szczególnie podoba mi się nowa boginka, jej wygląd, strój i sposób poruszania się. Tomik utrzymany jest w dość poważnym nastroju, bez gagów, rozpraszaczy i odciągaczy uwagi.
Na przedzie obwoluty widnieje Keiichi na motorze i lewitująca koło niego Belldandy. Ilustracja jest urocza i pogodna, a zarazem dynamiczna, przy tym wyjątkowo dobrze łączy się z treścią tomu. Na tył trafiła Anzus w kolorze, przez co możemy dokładnie podziwiać jej strój i oręż, choć niestety ujęcie nie eksponuje butów bohaterki w zadowalający sposób. Wolumin zawiera siedem rozdziałów, co od jakiegoś czasu stało się normą. Nie ma w nim dodatków czy reklam na końcu. Nie wypatrzyłam również żadnych błędów.