Oh! My Goddess
Recenzja
Tom czterdziesty piąty Oh! My Goddess bardzo mnie zaskoczył. Takiego rozwoju akcji się w ogóle nie spodziewałam. Najpierw dostajemy zakończenie wątku Hagall, które jest niestety mało efektowne. Nastawiłam się na widowiskowe starcie dwóch diablic, a otrzymałam coś zupełnie innego i dosyć niespodziewanego. Poznajemy w końcu motywację uzurpatorki, a do tego fragment jej przeszłości, wybrane zasady działania świata demonów oraz reakcję Hild na to wszystko. Potem dowiadujemy się, dlaczego właściwie związek Keiichiego i Belldandy rozwija się tak, a nie inaczej, żeby następnie powitać nową postać, która nagle pojawia się przed resztą bohaterów. Jest nią Anzus – inspektor międzyrasowych związków miłosnych, a do tego ktoś bardzo ważny dla Belldandy i Skuld. Taki rozwój sytuacji i sama koncepcja na pewno zaskoczą niejednego czytelnika. Między nową boginką a Hild dochodzi do widowiskowego powitania, po czym wyjaśnia się, w jakim celu ona przybyła. W ten sposób rozpoczyna się zupełnie nowy wątek egzaminu siły miłości łączącej Keiichiego i Belldandy. Główna para przechodzi przez Bramę Prawdy i zanurza się w wizję spotkania dwóch osób: boginki i człowieka.
Opisywany tomik wciągnął mnie bez reszty. Początek nieco mnie rozczarował, gdyż wyobrażałam sobie, że zakończenie wątku Hagall będzie bardziej dramatyczne i widowiskowe, ale pojawiające się w nim sceny z udziałem Hild, która robi wrażenie jako władczyni demonów, a następnie pozostałe przedstawione wydarzenia z nawiązką mi to zrekompensowały. Nie zabrakło przy tym cieszących oko ilustracji, takich jak: wkroczenia Anzus na scenę, jej konfrontacja z Hild, moment przywołania Bramy Prawdy czy używanie magii przez boginkę, która pojawia się w związku z próbą. Wygląd inspektorki, a zwłaszcza dzierżony przez nią oręż, bez wątpienia przykuwają uwagę i łącznie z jej rolą należą do ciekawszych pomysłów autora. Choć mnie osobiście najbardziej fascynują jej buty. Kiedy ta bohaterka pojawia się pierwszy raz, sprawiają one wrażenie zupełnie normalnych, po czym na pozostałych kadrach wyglądają, jakby między koturnem a podeszwą była spora pusta przestrzeń, przez co pięta wisi w powietrzu. Zastanawiam się, jak można w takim obuwiu chodzić, a tym bardziej walczyć.
Na przód obwoluty trafiła uroczo uśmiechnięta Belldandy w pięknej białej sukni, na tył zaś Brama Sądu – jeszcze jedna postać, która pojawia się w tej części. Pamiętacie Bramę z tomu trzydziestego pierwszego? Teraz dowiadujemy się więcej o naturze tych istot. Dobrze, że autor w końcu przypomniał sobie o tym motywie. Wolumin zawiera siedem rozdziałów, z czego dwa pierwsze domykają sprawę sukcesji władzy w świecie demonów, a reszta to wstęp i rozwinięcie wątku inspekcji dusz Keiichiego i Belldandy. Tym razem moją uwagę przykuły ilustracje rozpoczynające każdy z nich. Szczególnie przypadły mi do gustu pierwsza, przedstawiająca Hagall w dzieciństwie, i ostatnia, prezentująca boginkę z egzaminu. Druga i trzecia ukazują Hild, jednak nie wygląda ona zbyt korzystnie; na jednej jest niezbyt podobna do siebie, ma bardziej pociągłą twarz i zupełnie inne rysy, a na kolejnej efekt psuje użyty raster. Natomiast czwarta i piąta ilustracja z Anzus nie stanowią, jak to dotychczas bywało, odrębnych rysunków, tylko część treści. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to zapisanie imienia Hagall małą literą w tytule początkowego rozdziału w spisie treści.