Oh! My Goddess
Recenzja
Tom czwarty kontynuuje przygody znanych nam wcześniej postaci i podobnie jak poprzednie składa się z ciągu luźnych historii. Sytuacja życiowa naszych bohaterów komplikuje się jeszcze bardziej, gdy na arenę wkracza Marler – złośliwy demon, podający się za narzeczonego Belldandy.
Biorąc do rąk tę część, natychmiast zauważamy różnice w jakości wydania. Znikł szarożółty papier, a jego miejsce zajęły przyjemne dla oka, śnieżnobiałe kartki. Przy jednoczesnej poprawie (i tak dobrego) stylu rysownika, efekt jest wyraźny i zachęcający. Cały czas obecne są też pojedyncze kolorowe strony, znane z poprzednich części, tak więc mamy do czynienia z najwyższą jakością wydania.
Tom utrzymuje wysoki poziom poprzednich części (a pod względem technicznym je przewyższa), jest więc na pewno wart polecenia każdemu, komu podobały się poprzednie. Przeciwnicy serii nie mają jednak czego w nim szukać, bowiem konwencja nie zmienia się w żaden gwałtowny sposób i nadal pozostaje taka sama, co może niektórych nużyć lub wręcz nudzić.