Bleach
Recenzja
Wieść o pokonaniu Renjiego szybko rozniosła się po Dworze Przeczystych Dusz. Shigekuni Yamamoto – dowódca Strażników Śmierci rozkazuje, aby kapitanowie poszczególnych oddziałów również włączyli się do walki. W trakcie pojedynków Strażnicy mają nie wahać się przed użyciem wszelkich możliwych środków w celu pokonania wroga. Na domiar złego zamordowany zostaje kapitan Aizen, co pogarsza i tak napiętą już sytuację. Tymczasem przed naszymi bohaterami kolejne walki. Ichigo zmierzy się z Kenpachim – kapitanem jedenastego oddziału, a Chad z Shunsuim – przywódcą ósmej grupy Strażników Śmierci.
W dwunastym tomiku Bleacha czeka na nas cała masa akcji (pomijam oczywiście momenty, w których Ichigo poddawany jest zabiegom medycznym). Wydarzenia na Dworze Przeczystych Dusz stają się coraz bardziej dramatyczne, w powietrzu wisi jakaś poważniejsza intryga. Kto za tym wszystkim stoi i jaki ma w tym cel? Zapewne dowiemy się o tym z kolejnych tomików. Ichigo i Chad chwilowo nie radzą sobie w pojedynkach z Kenpachim i Shunsuim, można jednak założyć, że zwycięstwo mieszkańców Karakury jest tylko kwestią czasu (w końcu mamy do czynienia z mangą shounen). Dowiadujemy się również o tym, jak poznali się Ichigo i Chad oraz o pewnej obietnicy, którą sobie złożyli.
Pomiędzy rozdziałami standardowo znajdziemy pojedyncze grafiki, które w jakiś sposób odnoszą się do wydarzeń z tomiku lub są fragmentami lekkiej i humorystycznej historyjki. Oprócz tego w recenzowanej pozycji przeczytamy kolejną odsłonę kącika Radio Kon oraz rozdział specjalny zatytułowany wonderful error, poświęcony Mizuiro. Tylna strona okładki zawiera krótki opis zawartości tomiku. Polski wydawca poświęcił jedną stronę na kilka słów od tłumacza i kolejną na reklamę One Piece.
Polskie wydanie dwunastego tomiku niczym nie różni się od poprzednich. Książeczka została wydrukowana na śnieżnobiałym papierze, nie posiada kolorowych stron i obwoluty. Tłumaczenie stoi na bardzo dobrym poziomie. Nie wyłapałem żadnych błędów językowych czy stylistycznych. Kilka stron nie zostało rozciętych na górnych krawędziach, w wyniku czego są ze sobą całkowicie połączone. We wcześniejszych tomikach również spotykałem się z podobnym problemem, jednak wtedy połączony fragment był na tyle niewielki, że dało się go rozciąć samemu, bez większej szkody dla konkretnych stron.