Bleach
Recenzja
Po wyleczeniu ran Ichigo wraz z Renjim ruszają ku kolejnym pawilonom należącym do Oddziału Zerowego. Najpierw czeka ich wyżerka w Pawilonie Odpoczywającej Świni, mająca ich wzmocnić nie tylko cieleśnie, ale także duchowo. Przyjemności nie trwają jednak długo – wizyta w Pawilonie Feniksa to początek morderczego treningu, który funduje im Ouetsu Nimaiya, twórca Żniwiarzy Dusz. Czy obaj bohaterowie ukończą niełatwe zadanie przygotowane przez ekscentrycznego i rapującego strażnika?
W tym samym czasie Unohana i Zaraki ruszają do więzienia dla strażników śmierci, gdzie normalnie przebywać mogą wyłącznie przestępcy. Jest to zapewne jedyne miejsce, w którym wyżej wymieniona dwójka może stoczyć pojedynek mający na celu naukę walki mieczem i podniesienie umiejętności Zarakiego. Sama walka to jednak tylko część atrakcji – przede wszystkim poznajemy historię tej dwójki, a także masę ciekawostek z przeszłości.
Tomik zdecydowanie różni się charakterem od tego, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie, ale wypada naprawdę ciekawie. Wyjaśnione zostają ostatnie do tej pory nieznane założenia świata przedstawionego, zaprezentowano także historie z przeszłości Dworu Przeczystych Dusz. Pojedynek Zarakiego z Unohaną co prawda nie stoi na poziomie najlepszych starć tego tytułu, ale za to spełnia swoją funkcję bez zbędnego przeciągania. Na sam koniec poznajemy tajemnice rodziny Ichigo, chociaż na ich pełne wyjaśnienie musimy poczekać do następnego tomu. Cóż, wydarzenia z tego tomu to miła odskocznia od ciągłych krwawych walk, do tego zrobiona naprawdę ciekawie i wprowadzająca sensownie nowe fakty.
Wydanie polskie nie uległo zmianie. Kolorową ilustrację znajdziemy wyłącznie na okładce, która prezentuje Unohanę. Z tyłu standardowo zamieszczono krótkie streszczenie obecnych wydarzeń. Do druku można mieć te same zarzuty – tekst w niektórych dymkach jest tak niewielki, że osoby nawet z minimalną wadą wzroku mogą mieć problem z jego odczytaniem. Tłumaczenie nie zawodzi, a tym razem treści pisanej nie brakowało, to chyba jeden z najbogatszych w tekst tomów Bleacha. Całkiem dobrze wypadły rapowane wypowiedzi Ouetsu, które stanowiły chyba najpoważniejsze wyzwanie dla tłumacza. Błędów nie zauważyłem. Na końcu znalazły się materiały promocyjne polskiego wydawcy, a sam autor dorzucił kilka ciekawych ilustracji pomiędzy rozdziałami.