Bleach
Recenzja
Chociaż Ganju i Hanatarou dostali się do Wieży Żalu, na drodze realizacji planu uwolnienia Rukii staje jej brat – Byakuya. Mogłoby się wydawać, że los naszych bohaterów jest z góry przesądzony i czeka ich śmierć, jednak niespodziewanie na scenę wkracza Ichigo. Pomimo odniesionych wcześniej obrażeń, chłopak staje do walki z przeciwnikiem. Wtem, jak grom z jasnego nieba pojawia się Yoruichi, a sprawy przyjmują zaskakujący obrót. Tymczasem Uryuu i Orihime zostają zaatakowani przez Mayuriego Kurotsuchi – kapitana dwunastego oddziału Strażników Śmierci. Czy uda im się cało wyjść z opresji?
Wraz z czternastym tomikiem Bleacha poznajemy kilka ciekawych faktów na temat Yoruichi, dane jest nam również zobaczyć jej prawdziwą postać. Jako fan Uryuu jestem zadowolony z jego powrotu oraz tego, że autor postanowił poświęcić mu najbliższy pojedynek. Niestety, wraz z nim pojawiła się również Orihime, za którą zupełnie nie przepadam. Mayuri Kurotsuchi wydaje się nieco szalony, a jego zdolności i styl walki zbyt brutalne, dlatego też liczę na to, że Quincy szybko się z nim rozprawi. Niemniej jednak każdy powinien znaleźć w recenzowanym tomiku coś dla siebie, zwłaszcza że początki kolejnego treningu Ichigo mogą zapowiadać zwolnienie tempa akcji w kolejnej części komiksu.
Pod względem dodatków tomik wypada słabo. Oprócz kilkuczęściowej historyjki mającej na celu oderwać nas od właściwych wydarzeń, umieszczonej pomiędzy rozdziałami, znajdziemy w nim tylko jedną stronę z wyjaśnieniami od tłumacza. Tylna okładka tradycyjnie już zawiera streszczenie wybranych wydarzeń.
Polskie wydanie nie uległo żadnym zmianom od czasu pojawienia się trzynastego tomu. Książeczka została wydrukowana na śnieżnobiałym papierze, nie ma obwoluty ani kolorowych stron. Tłumaczenie trzyma się wypracowanego poziomu, nie mam również nic do zarzucenia użytemu językowi i stylowi. Kilka stron zostało zbytnio przyciętych, w wyniku czego da się zauważyć brak pojedynczych liter bądź ich fragmentów.