Naruto
Recenzja
Przywódcy pięciu wielkich osad shinobi zmierzają do Kraju Żelaza na zjazd Kage. Czy piątce osób o bardzo odmiennych poglądach na świat oraz równie różnorodnym doświadczeniu życiowym uda się dojść do porozumienia w świetle nadciągającego kryzysu? Naruto nie zamierza pozostać bezczynny na wieść o pozwoleniu zlikwidowania Sasuke i postanawia spotkać się z Raikage, celem wyproszenia amnestii dla przyjaciela. W międzyczasie Sai wyjawia Sakurze informacje na temat uczuć, jakimi darzy ją tytułowy bohater mangi. Jak wpłynie to na postępowanie i zachowanie dziewczyny? Jak na ironię, Sasuke i jego kompani czekają na dogodny moment, aby zaatakować nowego Hokage – Danzou. Jednak czy aby na pewno mogą całkowicie zaufać Zetsu?
Czterdziesty dziewiąty tomik Naruto na dobre otwiera nowy wątek, czyli spotkanie pięciu Kage. Oczywiście jest to znakomita okazja do zaprezentowania wielu nowych postaci w tym aktualnych Mizukage i Tsuchikage, z czego do gustu najbardziej przypadła mi przywódczyni Kirigakure. Pomimo sporej ilości dialogów i dyskusji, recenzowany tomik można uznać za ciekawy. Na jaw wychodzą sekrety jednego z członków zebrania, na scenie pojawia się Madara Uchiha i oczywiście nie mogłoby obyć się bez walki. W szranki z Sasuke i jego aktualną drużyną stają Raikage i jego ochroniarze. Pojedynek utrzymany jest w standardowym dla Naruto stylu, pełnym zwrotów akcji i niezwykłych technik, a na jego finał tradycyjnie trzeba będzie poczekać do następnego tomu. W trakcie lektury czytelnicy poznają też nowe państwo – Kraj Żelaza, cechujący się bardzo mroźną temperaturą i ciągłymi opadami śniegu. Rolę shinobi w tym niegościnnym miejscu przejęli samuraje, wykorzystujący kontrolę czakry do formowania ostrzy mieczy.
Galerie prac nadesłanych przez czytelników, zarówno japońskich jak i polskich, stanowią integralną część dodatków zamieszczanych w rodzimym wydaniu Naruto. Tradycyjnie już prace, pochodzące z Kraju Kwitnącej Wiśni, polegają na próbach stworzenia najlepszej oryginalnej postaci. Rysunki fanów, pochodzących z Polski, stanowią rozwiązanie konkursu ogłoszonego swego czasu przez JPF, zatytułowanego Babcia z dziadkiem. Pomiędzy wybranymi rozdziałami znaleźć można również ilustracje, pochodzące z kadrów komiksu. Tylna okładka standardowo zawiera przedstawienie części wydarzeń zawartych w recenzowanym tomiku oraz kilka słów od autora. Masashi Kishimoto skarży się, że filmy, które puszcza w trakcie samotnie wykonywanej pracy, dekoncentrują go na tyle, że owocuje to brakami w rysunkach. Polski wydawca nie uraczył czytelników żadnymi reklamami.
Każda spostrzegawcza osoba zauważy zapewne, że pierwsze słowo tytułu umieszczonego na okładce zostało rozpoczęte z małej litery. Jest to wpadka dość drobna, jednak pierwsza z kilku, jakie udało mi się znaleźć w recenzowanym tomiku. W streszczenie poprzednich tomów wkradł się „daszek”, który ulokował się zaraz przed kropką, kończącą zdanie. Na stronie 7 można przeczytać tekst „Niech się pan nie da innym przywódców!”. Strona 21 zawiera słowa Naruto „Lejcie, aż poczujecie”, tylko co, ewentualnie jak miałyby poczuć osoby, które piorą blondasa na kwaśne jabłko? Sugerując się innymi wydaniami oraz stroną 22 polskiej edycji tego tomiku, zdanie to powinno brzmieć „Lejcie, aż poczujecie się lepiej”. Na stronie 37 w słowie „sprzed” zabrakło literki „s”. Stronę dalej Naruto zadaje pytanie „Kim jest ten cały „Mandala”?”. Biorąc pod uwagę, że wszyscy wokół niego wyraźnie mówili „Madara” i ponownie, posiłkując się innym wydaniem tego tomiku, można to uznać za kolejną wpadkę polskiej wersji. Od strony technicznej standardowo dostajemy śnieżnobiały papier i okładkę pozbawioną obwoluty. Mam również wrażenie, że papier użyty do wydrukowania tego tomiku jest twardszy i sztywniejszy niż poprzednim razem, a klejenie trzyma zdecydowanie mocniej i lepiej.