Naruto
Recenzja
Naruto przebywa w konoszańskim szpitalu. Choć tytułowy bohater ma się dobrze, nie udało mu się niestety sprowadzić Sasuke. Sakura jest wyraźnie załamana z tego powodu. Jednak nie czas na smutki! Jiraiya pojawia się w osadzie i informuje Naruto, że od tego momentu będzie szkolił go przez najbliższe trzy lata. Neji, Lee, a nawet Chõji również nie zamierzają poddawać się po nieudanej misji i biorą się do pracy. Koniec końców, Sakura prosi Tsunade, aby ta została jej nauczycielką. Tak kończy się pierwsza część mangi Naruto. Wraz z kolejnymi rozdziałami przenosimy się dziesięć lat w przeszłość. Trwa trzecia wielka wojna shinobi. Młody Kakashi zostaje jõninem. Minato Namikaze – przywódca drużyny, do której oprócz Kakashiego należą Obito Uchiha i Rin – mianuje chłopca liderem zespołu, a sam dołącza do innych shinobi z Konohy celem wsparcia ich w walce z wrogiem. Zadaniem dzieci jest zniszczenie mostu, którym przeprawiają się wojownicy Iwagakure. Niestety, w drużynie dochodzi do częstych konfliktów pomiędzy Kakashim a Obito. Czy naszym bohaterom uda się doprowadzić misję do końca?
Początkowe rozdziały dwudziestego siódmego tomiku mangi Naruto zamykają jej pierwszą część. Nie znajdziemy w nich nic ciekawego ani zaskakującego – służą jedynie pokazaniu działań poszczególnych postaci. Natomiast na uwagę zasługują rozdziały opowiadające o losach Kakashiego i jego drużyny. Poznajemy w nich ówczesny światopogląd wspomnianego shinobi, dowiadujemy się też, jak zdobył swojego sharingana. Autor wprowadza nowe postaci: Obito Uchihę, który zachowaniem przypomina Naruto i irytuje młodego Kakashiego, oraz Rin – lekarkę, a zarazem osobę starającą się łagodzić spory między kolegami. Przedstawiona historia porusza problematykę trudnych wyborów między przyjaciółmi a sukcesem zleconego zadania jak również tego, że czasami nie należy ściśle trzymać się praw i kodeksów.
Tylna strona okładki zawiera dywagacje autora na temat zakończenia pierwszej części Naruto oraz streszczenie zawartości tomiku. Pomiędzy poszczególnymi rozdziałami oprócz galerii prac japońskich fanów znajdziemy odczucia Masashiego Kishimoto dotyczące przyjaźni. Polski wydawca umieścił w tomiku stronę z wyjaśnieniami nazw technik, zapowiedź konkursu rysunkowego oraz aż pięć stron reklam. Dwie poświecono serii, w skład której wchodzi recenzowany tomik, kolejną przeznaczono na promocję Dragon Balla, a dwie następne na Fullmetal Alchemist oraz Death Note.
Słowo, które doskonale nadawałoby się do określenia poziomu polskiego wydania, brzmi „standardowe”. W przypadku mang, które jak Naruto składają się z kilkudziesięciu tomów, jest to rzecz oczywista – bez względu na to, czy recenzja dotyczy jednego ze starszych czy nowszych tomików. Chyba, że trafi się na jakieś błędy wydawnicze, językowe, stylistyczne lub zwyczajne wpadki w tłumaczeniu – ja jednak takich nie spotkałem. Tomik został wydrukowany na białym papierze wysokiej jakości, nie posiada obwoluty ani kolorowych stron. Tłumaczenie stoi na dobrym, wypracowanym już poziomie.