Naruto
Recenzja
Tak, to już przedostatni tom mangi Naruto. Szmat czasu, można by rzec, gdy spojrzymy na numer tomiku. Wiele rzeczy się w poprzednich siedemdziesięciu tomach zdarzyło, wiele schematów akcji wykorzystano, wiele postaci przedstawiono i wiele z nich zginęło. Siedemdziesiąty pierwszy tom jest przepełniony nawiązaniami do wszystkiego tego, co już za nami.
Walka z Kaguyą wchodzi w decydujący etap. Naruto, który nauczył się lewitować, dwoi się i troi, żeby pokrzyżować jej plany. Niestety, zarówno on, jak i Sasuke są przez dłuższy czas bezradni, a skacząca pomiędzy wymiarami bogini wysysa z nich czakrę. W międzyczasie Czarny Zetsu urządza prelekcję wyjaśniającą, jak to manipulował historią shinobi na przestrzeni wielu wieków. Po tym fascynującym wykładzie Sasuke i Naruto uwalniają się w końcu z sideł Kaguyi i przechodzą do kontrataku.
Zdawać by się mogło, że ta walka powinna być trudniejsza i bardziej dramatyczna, aniżeli starcie z Madarą… Nic bardziej mylnego. Stare schematy dają o sobie znać, a bohaterowie z rękawa wyciągają nowe techniki. Przywróceni do życia Hokage również się przydają i tym razem okazują się znacznie bardziej skuteczni. Wszystko zdaje się iść gładko, a nawet w momencie kryzysu rozwiązanie problemu przychodzi zaskakująco szybko.
Nie zabrakło również elementów komediowych, czy przypominania tego, na czym Naruto opierał swoje początki jako shinobi. W trakcie walki udało się pokazać chyba większość tego, czym zadziwiał nas w trakcie egzaminu na chuunina czy ataku Orochimaru na Konohę. Ilość treści upchnięta w tym tomie jest po prostu ogromna, co znacznie podkręciło tempo pojedynku. W zestawieniu ze zbyt długą, przeciągającą się walką z Madarą, ten tom stanowi powiew świeżości i dynamiki na sam koniec. Darowanie sobie wpychania zbędnego dramatu i oklepanych zwrotów akcji było dobrym pomysłem.
Finałowa walka o losy świata dobiegła końca, jakiego – to chyba każdy się domyślił na długo przed jej rozpoczęciem. Zaskoczenia nie ma, ale na pewno wielu czytelników odetchnęło z ulgą, że to już koniec. Zobaczyliśmy również zakończenie historii Obito i Kakashiego. Czuć, że manga dobiegła końca, a ostatni, siedemdziesiąty drugi tom podsumuje i zamknie główny wątek fabularny związany z Naruto i Sasuke. Patrząc w przeszłość, szkoda tylko, że kilku z moich ulubionych postaci nie dane było doczekać tego momentu.
Ogromna ilość tekstu w tomiku w połączeniu ze znanym problemem spacji i czcionki wyjątkowo utrudniała czytanie. Miejscami tekst był niemalże nie do odszyfrowania. Po raz kolejny dodatkiem jest galeria konkursowa, tym razem poświęcona konwencji steampunkowej. Zapowiedzi kolejnego konkursu rzecz jasna brak.
Muszę przyznać, że z niecierpliwością czekałem na zakończenie wątku walki koalicji shinobi o losy świata. W tym momencie mogę podsumować, że była zbytnio przeciągana, a jedynie ten tom okazał się napisany sprawnie, bez powtarzania błędów z poprzednich części. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak przeczytać i zrecenzować ostatni tom, gdy tylko dostanę go w swoje ręce.