Naruto
Recenzja
Intensywne treningi Naruto powoli dają zauważalne efekty. Na początku młody ninja był w stanie rozerwać przy pomocy chakry jedynie wypełniony wodą balonik, ale zniszczenie piłeczki tenisowej przychodziło mu z wielkim trudem. Na szczęście podczas jednej z prób chłopak przypomina sobie lekcje z akademii ninjutsu polegające na doskonaleniu koncentracji. Kto by pomyślał, że nauka ze szkoły jeszcze mu się kiedyś w życiu przyda! Trening przerywa Jiraiya, który zabiera genina na spotkanie z Tsunade. Obydwaj nie wiedzą, że słynącej z urody shinobi wizytę ma zamiar złożyć również Orochimaru, szukający lekarstwa na obrażenia pozostałe po starcu z Trzecim Hokage.
Całkowicie prawdziwe jest stwierdzenie, że 18 tom niemal w całości poświęcony został Tsunade. Autor przedstawia szereg kierujących kobietą motywów i jej emocjonalne rozdarcie pomiędzy poczuciem sprawiedliwości a chęcią ujrzenia tragicznie zmarłych bliskich, co obiecał jej Orochimaru w zamiar za wyleczenie. Warto również dodać, że pierwszy raz od dawna w akcji nie ma spektakularnych pojedynków! A więc jednak da się prowadzić fabułę typowego shounena bez oparcia jej na mordobiciu (chociaż nie rezygnując z przemocy i negatywnych emocji).
W kolejnych częściach Jak dorastałem Masashi Kishimoto opowiada o swoich kłopotach finansowych z czasów studenckich (niby drugi koniec świata, a problemy wciąż te same), co zrobił z nagrodą za wygranie konkursu Shounen Jumpa (200 000 jenów, czyli obecnie prawie 7000 złotych!). Ponadto snuje rozważania dotyczące postępu techniki cyfrowej w obróbce obrazu w mangach i anime, a także wspomina późniejsze nieudane projekty.
W polskim wydaniu w oczy rzuca się ponowne poskąpienie jednej kolorowej strony i dwustronnej barwnej grafiki. Poza tym żadnych uchybień. Skromniutki tym razem spis japońskich nazw technik ponownie sięga tylko jednego tomu wstecz, za to reklamy widnieją na czterech stronach, z tym że są mądrzej ułożone.
Na ostatniej stronie okładki Masashi Kishimoto dalej narzeka na swój stan zdrowia, a konkretniej na bóle w okolicy barków. Jak widać, ciągła praca na siedząco ma opłakane skutki dla zdrowia.