Naruto
Recenzja
Tsunade odrzuca propozycję wyleczenia Orochimaru w zamian za ożywienie jej bliskich. Słysząc to, mężczyzna postanawia przejść do rozwiązań bardziej brutalnych. Tsunade pomimo swej ogromnej siły znajduje się w kiepskim położeniu, ponieważ Orochimaru wspierany jest przez Kabuto posługującego się technikami medycznymi. Przewaga wroga zaczyna dawać się jej we znaki, jednak w odpowiednim momencie na scenę wkraczają Jiraiya, Shizune i Naruto. Rozpoczyna się bitwa z udziałem trójki legendarnych shinobi z Konohy.
W dziewiętnastym tomiku Naruto czeka nas zakończenie wątku poszukiwań Tsunade, której zaproponowano pozycję Hokage. Jednak zanim do tego dojdzie, będzie musiała definitywnie rozprawić się z demonami przeszłości i własnymi słabościami. Dochodzi również do spotkania trójki byłych przyjaciół z Konohy, których życiowe ścieżki rozeszły się dawno temu. Oczywiście nie mogło się to skończyć inaczej niż konfrontacją sił. Już od pierwszych stron tomiku było wiadomo, że walka wisi w powietrzu. Naruto w dużej mierze został zepchnięty na dalszy plan, jednak dostał swoje pięć minut.
Pomiędzy poszczególnymi rozdziałami znajdziemy wybrane kadry komiksu oraz kolejną część Jak dorastałem. Tym razem Masashi Kishimoto wspomina o kłopotach, w jakie wpędziła go nagroda za wygranie konkursu Shounen Jumpa. Na tylnej okładce możemy przeczytać spostrzeżenia autora na temat czwartego roku wydawania Naruto oraz streszczenie fabuły tomiku. Od polskiego wydawcy dostaliśmy stronę z kilkoma słowami od tłumacza (pochodzącą z jednego z pierwszych tomów), wyjaśnienia japońskich nazw technik i aż sześć stron reklam.
Poziom wydania nie zaskakuje niczym szczególnym. Tomik wydrukowano na śnieżnobiałym papierze, nie ma on obwoluty ani kolorowych stron. Tłumaczenie trzyma standardowy poziom. Chociaż tytuł tomu brzmi Godny następca, na okładce znalazł się tytuł piętnastej części mangi – O Naruto sztuce ninjutsu. Nie natknąłem się na inne błędy natury technicznej, jak również wpadki językowe i stylistyczne.