Naruto
Recenzja
Walka Chiyo i Sakury z Sasorim dobiega końca, podczas gdy Kakashi i Naruto wciąż ścigają Deidarę. Na szczęście nauczycielowi głównego bohatera udaje się aktywować Kalejdoskopowego Sharingana, który może przechylić szalę zwycięstwa na stronę shinobi z Konohy. Jednak, jak to w życiu bywa, coś może pójść nie tak: w końcu posiadanie asa w rękawie nie daje gwarancji wygranej, trzeba umieć go wykorzystać i mieć ku temu odpowiednie warunki. Niebawem do Naruto dotrze smutna prawda, która ukaże mu stan, w jakim znajduje się Gaara.
Trzydziesty pierwszy tomik mangi Naruto zamyka wątek uprowadzenia przywódcy Sunagakure, zakończona zostaje również walka będąca motywem przewodnim poprzedniego tomu. Jej finał można określić mianem słabego. Niestety widać, że autor nie miał w tej kwestii żadnego pomysłu i poszedł po linii najmniejszego oporu, a na domiar złego zakończenie zostało sztucznie przeciągnięte całą masą dyskusji. Sprawy mają się podobnie w wypadku losów Gaary: dużo przesadnej gadaniny oraz trochę radosnych lub smutnych wydarzeń sprawia, że otrzymujemy nie do końca radosny happy end. Sakura dowiaduje się o pewnym szpiegu, a na scenę wkracza niejaki Tobi – osobnik pragnący zostać jednym z członków Brzasku. Tyle w kwestii rzeczy ciekawych i istotnych dla dalszego rozwoju fabularnego mangi.
Tylna okładka standardowo funduje nam zawiązanie fabuły recenzowanej pozycji. Nie mogło zabraknąć również kilku słów od autora, które tym razem dotyczą narośli na ramieniu. We wnętrzu tomiku znajdziemy galerię japońskich prac i podziękowania od Masashiego Kishimoto za wysyłane do niego listy. Polski wydawca umieścił dodatkowo stronę z wyjaśnieniami nazw technik oraz rozwiązanie konkursu rysunkowego zatytułowanego Super deformed. Reklam zabrakło.
Polskie wydanie w żaden sposób nie odbiega od standardów wyrobionych przez JPF. Śnieżnobiały papier, brak obwoluty i kolorowych stron oraz tłumaczenie stojące na dobrym poziomie jest tym, do czego zdążyło nas przyzwyczaić nie tylko Naruto, ale też inne pozycje wydawcy. Nie natknąłem się na żadne błędy natury technicznej czy językowej.